Tak jak w temacie. Czy na gazie obowiązuje taka sama zasada jak przy benzynie, ze lepiej hamować silnikiem?? Bo niby wówczas ani kropli nie bierze.
Driving School SzybkiBill Booking office open: Monday - Tuesday: 12:00 - 18:00 Wednesday - Thursday: 12:00 - 18:00 Bank ING: 59 1050 1520 1000 0090 7657 4848 Biuro Obsługi Klienta: +48796082345 Sprawy związane z rezerwacjami: +48724082345 Adres e-mail: biuro@ Address Booking Office and Classroom: Prądzyńskiego 10, Poznań, Polska Training Centre: Baraniaka 78, 61-131 Poznań, Polska
Hamowanie silnikiem to element techniki jazdy, dzięki któremu możemy poprawić bezpieczeństwo jazdy, a także zmniejszyć spalanie paliwa. Nie jest to prosty sposób hamowania, jak zatem w prawidłowy sposób go stosować? Hamowanie silnikiem to przede wszystkim wytracanie prędkości pojazdu poprzez prawidłowe redukowanie biegów. W trakcie hamowania silnikiem nasz pojazd nie zużywa w
Hamowanie czym? No właśnie. Z tego co pamiętam, to na kursie przed egzaminem na prawo jazdy uczono mnie, żeby do skrzyżowania dojeżdżać na biegu bezpośrednim. W tamtych czasach najczęściej był to ostatni bieg, czyli 4. Obecnie jest podobnie, oczywiście jeśli chodzi o biegi. „Czwórka” jest przełożeniem bliskim 1. A czego się teraz uczy na kursach? Nie wiem… ale patrząc na nasze drogi dochodzę do wniosku, że uczy się tylko manewrów na placu. Dość narzekania. To jak to jest? Warto hamować biegami czy nie? Zacznę może od przedstawienia kilku przypadków zachowań związanych z hamowaniem. Czy takie heble poradzą sobie z zatrzymaniem auta? Na pewno. Ale nie każdy dysponuje takim układem jak BMW M6. Mam kolegę. Ma na imię Adam. Kilka razy jechałem z kolegą Adamem i zwróciłem uwagę, że zakręty przejeżdża z wciśniętym sprzęgłem nawet, jeśli nie ma „zapiętego” biegu. Jeśli widzi, że na skrzyżowaniu, do którego się zbliża, świeci się czerwone światło, wyrzuca na luz i tak się toczy. Zapytałem dlaczego tak robi. Nie potrafił odpowiedzieć. No tak jeździ i już. Zapytałem, czy wie, że jeśli koła byłyby sprzęgnięte z silnikiem, to na zakręcie mógłby zareagować dodaniem lub ujęciem gazu wpływając tym na zachowanie auta, a podczas dojeżdżania do świateł jego auto paliłoby 0l/100km. Odniosłem wrażenie, że nie zrozumiał ani słowa z tego co powiedziałem. Trochę się przeraziłem. Warto korzystać z możliwości jakie daje nam skrzynia biegów. Niezależnie czy jest to manual czy automat. Drugi mój kolega… Pozostańmy przy imieniu Adam. Adam Drugi „dba” przesadnie o auto. To znaczy w jego mniemaniu tak się dzieje. Rzeczywistość jest trochę inna. Pominiemy kwestie czystości i korozji,a skupimy się na hamowaniu silnikiem. Kolega uważa, że hamowanie silnikiem wpływa na skrócenie życia skrzyni biegów i sprzęgła. Według niego jazda na luzie może i zwiększa zużycie paliwa i obciążenie hamulców, ale taniej jest wymienić tarcze i klocki niż skrzynię biegów i sprzęgło. Trudno się nie zgodzić z takim spojrzeniem na rzeczywistość. Wymiana sprzęgła i skrzyni to faktycznie kosztowna zabawa. Tylko dlaczego mają się zużyć przedwcześnie? Z powodu hamowania silnikiem? Jest i Adam trzeci. Z tym kolegą jeździmy czasem na motocyklu. To znaczy on na swoim, a ja na swoim. Otóż nigdy się nie skupiałem na technice jazdy Adama do czasu, kiedy moją uwagę przykuł sposób w jaki dojeżdżał do skrzyżowania. Otóż wciskał sprzęgło i tak się zatrzymywał. Oczywiście po zatrzymaniu zaczynała się walka ze zbijaniem biegów. Ci, którzy mieli do czynienia z motocyklem wiedzą, że to nierówna walka z materią. Tym, którzy nie mieli, wytłumaczę. Otóż w motocyklu, żeby „wyrzucić” na luz z 5 biegu trzeba przejść przez 4,3,2 i dopiero wtedy mamy luz. Skrzynia motocyklowa działa tak, jak skrzynie sekwencyjne w rajdówkach. Zapytałem Adama dlaczego tak jeździ. Przecież prościej jest jechać cały czas na odpowiednim biegu. Ujęcie gazu, muśnięcie sprzęgła, lekki ruch stopy i już jeden niżej. Adam nie umiał mi wyjaśnić swojej specyficznej techniki jazdy. W coraz większej ilości aut do dyspozycji mamy łopatki pozwalające na zmianę biegów bez odrywania rąk od kierownicy. Jesteście Adamami? Ja nie. Wykorzystuję skrzynie biegów aktywnie. Nie jeżdżę szybko, ale zawsze staram się dobrać przełożenie do prędkości z jaką aktualnie jadę i jeśli hamuję, to redukuje biegi. Po co? Przede wszystkim, żeby mieć możliwość zareagowania. Na co? Na zmieniającą się sytuację na drodze. Jadąc na luzie muszę podnieść obroty silnika i wrzucić bieg. Jeżeli jechałem na piątym biegu 90km/h i wyrzuciłem na luz to chcąc wrzucić trójkę do jakiego poziomu mam zwiększyć obroty silnika? Nie wiem… A skoro nie wiem to istnieje duża szansa, że bieg albo nie będzie chciał wejść albo wejdzie ze zgrzytem. Synchronizatory zapłaczą gorzko nad swym ciężkim losem, a ja zamiast skupiać się na otaczającym mnie ruchu drogowym będę walczył z biegami. Jadąc w zakręcie nie jestem w stanie zareagować na zmianę charakterystyki prowadzenia z podsterownej na nadsterowną. Jednym słowem pojawiają się problemy. Jazda z rozłączonym sprzęgłem obciąża układ sterowania sprzęgłem, a przede wszystkim łożysko oporowe i docisk. No i oczywiście zużycie paliwa jest wyższe. Jeśli puścimy gaz to paliwo nie jest podawane do cylindrów. Na biegu jałowym silnik zużywa od 0,7 do 1,0 litra na godzinę pracy. Widać różnicę? W górę! W górę! W górę! A co z hamowaniem? Jego skuteczność jest mniejsza. Wzrasta obciążenie układu hamulcowego. Nie zdarzyło się wam nigdy jechać w terenie górzystym za kimś, komu dymiło się z kół? No przynajmniej było czuć „zapach” okładzin hamulcowych. Mnie się zdarzyło wiele razy. Czasem nawet porównuję, czy ja jadąc na odpowiednio dobranym biegu muszę tak często korzystać z hamulca zasadniczego jak ten gość przede mną? Okazuje się, że niektóre odcinki można pokonać nie dotykając hamulca. Czy sprzęgło i skrzynia biegów niszczą się z tego powodu? Szczerze mówiąc, to nie słyszałem o takich przypadkach w normalnej jeździe. Obciążenia przy hamowaniu i zmianie biegów w dół, są dużo mniejsze od tych przy przyśpieszaniu. W dół! W dół! W dół! A co na to silnik? Nie protestuje. Hamowanie silnikiem nie wpływa negatywnie na trwałość silnika. Co więcej, w wielu przypadkach hamowanie silnikiem przyczynia się do schłodzenia jednostki napędowej. Poza tym, jeśli mamy na stanie turbosprężarkę to ona również nie narzeka, jeśli nie przepływają przez nią spaliny. Może trochę odsapnąć. Czy hamowanie silnikiem może mieć zły wpływ na trwałość oleju silnikowego? O to zapytałem naszego niezawodnego eksperta: Ze względu na charakterystykę pracy środków smarnych hamowanie silnikiem ma same pozytywne cechy. Należy pamiętać, że największym wyzwaniem dla ochrony mechanizmów jest trwały film olejowy. Film ten znacznie łatwiej jest zerwać przy małej prędkości obrotowej współpracujących elementów i/lub przy dużym ich obciążeniu. Podczas hamowania silnikiem obie cechy współpracy (prędkość i obciążenie) składają się na podwyższenie ochrony. Wyższa prędkość obrotowa silnika to znacznie wyższa wydajność pompy oleju oraz tworzenie trwalszego filmu olejowego przy jednoczesnym bardzo małym obciążeniu mechanicznym współpracujących elementów. Składowe te przyczyniają się do podwyższenia ochrony silnika i jego mniejszego zużycia. Wartym podkreślenia jest też fakt wydajnego chłodzenia silnika. Podczas hamowania silnikiem nie spalamy paliwa (nie dostarczamy energii cieplnej) i jednocześnie wymuszamy duży przepływ oleju i płynu chłodzącego przez układy w których pracują. Poruszane we wcześniejszej części artykułu „zużycie skrzyni biegów” w tym przypadku można pominąć. Obciążenie jakie wywołuje się przy hamowaniu silnikiem jest kilkukrotnie mniejsze, niż w przypadku przyśpieszania. Pamiętajmy, że w skrzyni biegów olej też ma za zadanie tworzyć trwały film olejowy – a znacznie łatwiej jest go uzyskać przy wysokich prędkościach współpracy niż przy niskich, jakie spotykamy np. na biegu jałowym i rozłączonym napędzie lub w przypadku szybkiego ruszania pojazdu. Potwierdzeniem tej teorii jest rozwiązanie konstrukcyjne obecnie bardzo często stosowane w łożyskach docisku sprzęgła. Jeszcze kilkanaście lat temu łożysko zawsze współpracowało z dociskiem tylko w momencie wciśnięcia sprzęgła. Zauważono, że trwałość tego łożyska nie spada w przypadku zespolenia z dociskiem sprzęgła i ciągłej pracy (obracanie się z dociskiem), gdyż większość czasu obraca się bez obciążenia. Dzięki temu trwałość łożyska jest taka sama, a dodatkowo wyeliminowano „wycinanie” sprężyny talerzowej docisku oraz zabieg regulacji luzu pomiędzy łożyskiem a dociskiem sprzęgła. Paweł Mastalerek, dział techniczny Castrol Jak widzicie, warto dopracować technikę jazdy i opanować hamowanie silnikiem. Jeśli jeździcie tak, jak przedstawieni na początku moi koledzy, to warto się tym zająć. Jeśli ja was nie przekonałem to przekona was może to, że zarówno w wyścigach jak i w rajdach jeździ się właśnie w ten sposób. Co więcej, wszystkie skrzynie dwusprzęgłowe mają zawsze zapięty bieg. I między innymi dzięki temu silniki z nimi sprzęgnięte są w stanie legitymować się niskim zużyciem paliwa. Wpis powstał we współpracy z marką Castrol. Dołącz do nas! Newsletter Facebook Instagram YouTube
oto mi chodzi ze w książsce na prawko z 98r każą hamowac silnikiem tak z 4 na 3 i tak do 1 zeby hamulca nie uzywac jezdzilem tak da sie jezdzic bez hamulca ale światla stopu wtedy sie nie palą no i jazda jest bardzo wolna bo szybciej wytracimy predkośc hamulcem a nie wachlując biegami i strasznie czlowiek sie meczy np z 5 do 1 wachlowac po kolei ale da sie jezdzic bez hamulca ale po co?
Silnik spalinowy to maszyna stworzona do przekształcania jednego rodzaju energii w inny. Jest jednostką napędową klasycznego pojazdu silnikowego. Taki silnik, by pracować, potrzebuje tej energii. Pracując w trakcie postoju auta, przy przyspieszaniu lub utrzymywaniu stałej prędkości poprzez trzymanie pedału gazu w stałej pozycji, cała ta energia jest pozyskiwania ze spalania paliwa. Efektem ubocznym produkowania energii wskutek spalania paliwa w silniku są spaliny, czyli gazy i cząsteczki stałe wydobywające się z rury wydechowej. Benzen, toluen, związki siarki, azotu, ołowiu i innych metali ciężkich, silnie rakotwórcze benzopireny czy też pyły zawieszone to trucizny, z których składa się smog. Zanieczyszczenie powietrza jest zatem głównym negatywnym czynnikiem środowiskowym, wywoływanym przez jadący samochód. Drugi, może mniej szkodliwy, ale często bardziej uciążliwy, to hałas. Na egzaminach na prawo jazdy obowiązują kryteria oceny jazdy energooszczędnej (ecodriving). Składają się na to dwa elementy. Pierwszy to właściwa zmiana biegów, czyli utrzymywanie silnika w optymalnym zakresie obrotów tak, żeby uzyskać najlepszą relację mocy do spalania. Im wyższe są obroty silnika w trakcie jazdy, tym większa chmura spalin unosi się za samochodem i głośniej takie auto jedzie. Bardzo niskie obroty powodują zmianę składu mieszanki paliwowej na bardziej toksyczną i również zwiększają zużycie paliwa. Drugie kryterium to hamowanie silnikiem przy zatrzymaniu i zwalnianiu. W hamowaniu silnikiem chodzi o to, że jeżeli w trakcie jazdy rozpędzonym autem puszczę całkiem nogę z gazu, to w silniku następuje całkowite odcięcie dopływu paliwa. Czyli do silnika nie wpada ani kropelka. Jednak silnik ciągle pracuje. Jest to możliwe dzięki energii kinetycznej samochodu, czyli dzięki temu, że w rozpędzonym aucie ciągle kręcą się koła. Jeżeli koła przekazują tę energię do silnika, to ją tracą, a jeśli koła tracą energię, to wskutek tego samochód zwalnia. W tym czasie jedzie bez spalania paliwa, czyli mniej hałasuje i z układu wydechowego nic się nie wydobywa. Czyli odwraca się relacja – jak dodajesz gazu, to silnik kręci kołami, a jak puścisz gaz, to koła kręcą silnikiem. Mówiąc językiem technicznym jak dodajesz gazu silnik przetwarza energię cieplną w kinetyczną. Jak puścisz gaz – kinetyczną w cieplną. Z hamowaniem silnikiem wiążą się redukcje biegów (zmiana biegu na niższy). Jeżeli jadąc z określoną prędkością zmienię bieg na niższy, to wzrosną obroty silnika. Silnik pobiera więcej energii, a jeśli wtedy nie dodaję gazu, to tę energię oddają koła. Czyli tracą jej więcej i samochód zwalnia mocniej. Redukcja biegu powoduje, że hamowanie silnikiem jest mocniejsze, a więc bardziej skuteczne. Samochód jedzie za darmo i jeszcze sam się hamuje. Tak właśnie jest. Jednak nie wszyscy się z tym zgadzają. Dwa najczęściej używane argumenty przeciwników redukcji to: „spalisz sobie sprzęgło!” i „mój tata/dziadek mówi, żeby wrzucać na luz!” Sprzęgło to jedno z urządzeń pomiędzy silnikiem, a kołami, które służy do transportu energii, czyli do przenoszenia ruchu obrotowego silnika na koła. Pomiędzy jest jeszcze skrzynia biegów, ale jej obecność nie wnosi nic do tematu hamowania silnikiem. Możemy ją pominąć. Sprzęgło składa się przede wszystkim z dwóch okrągłych tarcz – jedna od strony silnika, druga od strony kół. Jeśli tarcze są od siebie rozsunięte, czyli się nie dotykają (wciśnięty pedał sprzęgła), to zwykle jedna z tych tarcz kręci się szybko, a druga powoli, lub wcale. A jak są połączone, czyli jedna przylega bardzo mocno do drugiej (niewciśnięty pedał sprzęgła), to kręcą się razem, tak samo szybko. Ruszanie samochodem polega na tym, że w pozycji startowej gdy pedał sprzęgła jest wciśnięty i pedałem gazu zwiększone są obroty silnika, tarcza od silnika kręci się szybko, a tarcza od kół stoi, bo koła też się nie kręcą. W pozycji ostatecznej, obie tarcze są do siebie mocno dociśnięte i obie kręcą się z tą samą prędkością. Wtedy już kręcą się też koła. Etap pośredni czyli puszczanie sprzęgła – ruszanie z miejsca powoduje, że tarcze stopniowo dociskają się do siebie coraz mocniej i ruch obrotowy tarczy od silnika stopniowo przenosi się na tarczę od strony kół i dalej na koła. W trakcie tego przenoszenia energii z jednej tarczy na drugą powstaje duża siła tarcia i wysoka temperatura. Zwykłe przyspieszanie w trakcie jazdy działa tak, że jak dodajemy gazu, to tarcza od silnika zaczyna się kręcić coraz szybciej, wraz ze wzrostem obrotów więc koła również zwiększają prędkość obrotową. Te tarcze w miejscach gdzie się do siebie dotykają, są pokryte okładziną cierną. To taki szorstki materiał odporny na ścieranie i wysoką temperaturę, czyli przystosowany do tarcia. Tarcie jest na tarczach również wtedy, gdy to tarcza od strony kół kręci się szybko, a tarcza od strony silnika bardzo powoli. Taka sytuacja ma miejsce gdy puszczamy sprzęgło po redukcji biegów. Jednak siła działania jednej tarczy na drugą jest wtedy dużo mniejsza, niż w przypadku ruszania lub przyspieszania. Wprawienie takiej masy jaką ma samochód w ruch i nadanie jej odpowiedniej energii kinetycznej wymaga wykonania znacznie większej pracy, niż kręcenie silnikiem. Wynika z tego, że silnik generuje i przekazuje na sprzęgło dużo większą moc, niż kręcące się koła rozpędzonego samochodu. Czyli przy puszczaniu sprzęgła po redukcji biegu sprzęgło pracuje zgodnie ze swoim przeznaczeniem, tylko ma do wykonania znacznie lżejszą pracę, niż w trakcie normalniej eksploatacji. Więc redukcje zużywają sprzęgło, ale mniej, niż normalna jazda – ruszanie bądź przyspieszanie. Jeśli chcesz spalić sprzęgło to ruszaj z piskiem opon, a najlepiej bardzo obciążonym autem. Ale lepiej nie chciej spalić sprzęgła. Trzeba zrozumieć i zaakceptować fakt, że kierowcy starsi stażem i wiekiem jeżdżą zgodnie z techniką, która była aktualna w czasach, kiedy uczyli się jeździć. Różnic jest dużo i chyba wszystkie są następstwem rozwoju technologicznego i wyników wielu przeprowadzonych badań. Za pierwszy układ wtryskowy w samochodzie osobowym uznaje się wprowadzony w 1954 roku układ zasilania w jednym z najnowocześniejszych wówczas modeli Mercedesa, który długo pozostawał niedościgniony. Zanim do tego doszło i zanim ta technologia się rozpowszechniła za dozowanie paliwa do silnika odpowiadał gaźnik. Właściwie to nie odpowiadał, bo nie miał nic do powiedzenia. Po prostu lało się z niego tyle, żeby zapełnić komory spalania w zależności od obrotów silnika. Obojętnie czy gaz był dodany, czy nie, im wyższe były obroty silnika, tym więcej wlewało się do niego paliwa. Opłacało się zatem jeździć na biegu jałowym, by obroty były jak najniższe. Po zastosowaniu wtryskiwaczy o tym ile paliwa jest podawane do silnika decyduje komputer. Jest to zależne nie od obrotów, tylko od wciskania pedału przyspieszenia. Czyli jeśli obroty są wysokie, ale gaz jest puszczony to przepustnica jest zamknięta – kranik jest zakręcony. Nauczenie tego wszystkich wykracza poza nasze ambicje. Próbować zawsze warto, ale doświadczenie pokazuje, że nawet jeśli ktoś to zrozumie i zapamięta, nie jest w stanie, czy może czasem nie ma ochoty zmieniać wieloletnich nawyków. Nie bądźmy zdziwieni widząc, że ktoś jeździ nieprawidłowo i miejmy na tyle świadomości by wiedzieć od kogo i w czym brać przykład. Na początku przygody z hamowaniem silnikiem występuje pewne zjawisko, które zniechęca – szarpanie. Jeśli między dwoma biegami jest duża różnica obrotów silnika (szczególnie przy redukcji o dwa biegi np. z czwórki na dwójkę) gwałtowny skok obrotów wywołuje przeciążenie wynikające z działania siły bezwładności. Po puszczeniu sprzęgła po redukcji samochód nagle w krótkim czasie znacznie zmniejszy prędkość, a wszystkie znajdujące się w nim obiekty, w tym ludzie, będą chciały poruszać się nadal tak samo szybko. W wyniku tego zostaniemy rzuceni do przodu. Źle to wpływa na komfort jazdy i na bezpieczeństwo. Wrażliwe żołądki mogą tego nie wytrzymać, ale zaburzy to też stabilność toru jazdy z powodu gwałtownej zmiany położenia środka ciężkości pojazdu. W połączeniu z chwilowym mocnym oporem na koła osi napędowej jest to prosta droga do utraty przyczepności. Jednakże! Dokładnie to samo dzieje się w momencie wciśnięcia hamulca. Dla kierowcy może to być mniej odczuwalne, bo wynika ze świadomej czynności (naciśnięcia pedału hamowania) a nie automatycznego, nawykowego puszczenia sprzęgła po zmianie biegu. Czyli hamując hamulcem podświadomie kierowca jest na to szarpnięcie przygotowany. Jednak gwarantuję, że siedzącym z tyłu pasażerom będzie obojętne czy głowy latają im od hamulca czy od redukcji. Ładunkom w bagażniku też nie zrobi to różnicy. [Umówmy się – niezależnie od tego co przeczytasz za chwilę – ani redukcji, ani hamowania nie robi się na zakręcie. W trakcie działania na samochód siły odśrodkowej nie wpływajmy na tor jazdy żadną inną siłą. Tak byłoby najlepiej. W zakrętach nie używajmy sprzęgła, hamulca też unikajmy. Ewentualnie w ostateczności, jeśli lepiej będzie wpaść w poślizg niż kogoś rozjechać, można zahamować, licząc się z konsekwencjami. Zmiana biegu i zahamowanie na zakręcie to błąd.] Nad takim szarpnięciem łatwiej jest jednak zapanować hamując silnikiem, niż hamulcem. Da się zrobić tak, żeby zmiana prędkości była płynna. Są na to dwa sposoby. Pierwszy to zastosowanie techniki heel&toe. Nie chcę tłumaczyć o co chodzi, bo uważam, że na komfort i bezpieczeństwo wpływa to znacznie, jednak zupełnie przeczy idei energooszczędności. To technika rajdowa, nie polecam stosowania jej w codziennej jeździe w ruchu miejskim. Zainteresowanych odsyłam do Google. Drugi sposób to przytrzymanie sprzęgła. Czyli puszczenie go wolniej niż po innych zmianach biegów i zatrzymanie na chwilę w trakcie puszczania, dokładnie tak samo jak przy ruszaniu z miejsca. Różnica polega na tym, że przy ruszaniu zatrzymuję nogę w ruchu do góry gdy samochód rusza, a po redukcji wtedy, gdy zaczyna hamować. W praktyce ta różnica objawia się tym, że przy ruszaniu siła bezwładności ciągnie głowę w tył, a przy hamowaniu w przód. Jak zaczynam czuć siłę ciągnącą głowę w przód i silnik zaczyna stopniowo chodzić coraz głośniej bo zaczynają wzrastać obroty, wtedy robię pauzę nogą. Dzięki temu zmiana prędkości o dajmy na to 10km/h odbędzie się na odcinku nie dwóch metrów, tylko powiedzmy pięciu metrów. Szarpnięcie nie skończy się gwałtownym zerwaniem, tylko przyjemnie rozpłynie się w czasie i przestrzeni. Wykluczając wszystkie wcześniej opisane negatywne skutki uboczne. Trzeba poświęcić chwilę, by opanować tę umiejętność. Według mojej opinii zdecydowanie warto. Następna informacja której warto poświęcić chwilę określa warunki pracy silnika. Człowiek ma układ oddechowy, który go oczyszcza i układ krwionośny, który go nawadnia. Silnik ma układ chłodzenia, który go studzi i układ smarowania który go… smaruje. Czyli działa tak, żeby ruszające się obok siebie metalowe elementy się po sobie ślizgały. Oba układy wypełnia ciecz – chłodzenia – płyn chłodniczy, smarowania – olej silnikowy. W obu układach, by ta ciecz krążyła, potrzebna jest pompa. Obie te pompy są napędzane bezpośrednio silnikiem. Im szybciej kręci się silnik, tym wyższe ciśnienie płynów. Teraz: uwaga! Jeśli rozpędzimy szybko samochód do dużej prędkości, albo utrzymujemy przez dłuższy czas dużą prędkości, silnik jest bardzo rozgrzany. Najgorsze, co można mu wtedy zrobić, to włączyć bieg jałowy (wrzucić na luz). Wówczas wraz ze spadkiem obrotów silnika spadnie ciśnienie płynu chłodniczego i oleju, co jednocześnie pozbawi podzespoły silnika potrzebnej ochrony, ale też bardzo rozgrzeje płyny eksploatacyjne. Jeśli włączę niższy bieg podniosę obroty i ciśnienie płynów wzrośnie. Jeśli puszczę gaz to w silniku nie będzie paliwa i spalania, a będzie dobrze chłodzony i smarowany. Silnik na wczasach. Redukcje redukcjami, a hamować jakoś trzeba. O elektrycznych samochodach zaczyna się mówić, że najbardziej szkodliwym czynnikiem środowiskowym przez nie wywoływanym, jest pył powstający przy ścieraniu klocków hamulcowych o tarcze hamulcowe. Często, szczególnie w okresie letnim, na pierwszy rzut oka można zauważyć w wielu autach różnicę barwy między przednimi, a tylnymi kołami. To, co powoduje, że przednie koła są zawsze bardziej brudne/czarne od tylnych, jest szkodliwe dla środowiska. To skruszony materiał, z którego wytworzone są klocki hamulcowe. Mimo zaawansowanej technologii napędowej, układ hamulcowy w samochodach elektrycznych jest klasyczny. Dlatego, że taki jest po prostu jedynym skutecznym z tych, które opłaca się montować w samochodach. Mimo systemów odzyskiwania energii z hamowania w samochodach elektrycznych, hamowanie silnikiem spalinowym wydaje się być bardziej optymalne energetycznie. Może ktoś wie, czy są na to jakieś badania? Jeszcze więcej fizyki. Jeśli masa jest w ruchu, to ma energię kinetyczną. Energia w przyrodzie nie ginie. Utracona w wyniku zmniejszania prędkości energia kinetyczna jadącego auta musi gdzieś trafiać. Zawsze wraca do fazy początkowej, czyli znów staje się ciepłem i ciśnieniem. Możemy zdecydować gdzie większość tego ciśnienia i ciepła trafi. Czy do swojego źródła, czyli przystosowanego do ich przetwarzania silnika, czy do układu hamulcowego, który po przekroczeniu pewnego progu działa coraz gorzej. Maksymalnie rozgrzane klocki hamulcowe robią się miękkie i jeszcze bardziej się ścierają, zamiast robić dobre tarcie. W ekstremalnych przypadkach (np. zjeżdżanie na luzie ze stromej górki) płyn hamulcowy może dojść do takiej temperatury, że zacznie parować. Może to doprowadzić do chwilowego zapowietrzenia układu hamulcowego, czyli utraty hamulców. Układ chłodniczy istnieje właśnie po to, by radzić sobie z odprowadzaniem temperatury. Idzie mu to znacznie lepiej, niż hamulcom. Wybierz mądrze. Spotkałem się kiedyś z odważną teorią opisującą wpływ szybkich zmian ciśnienia w układzie olejowym na parowanie rozgrzanego oleju, skutkujące dodatkowym wzrostem amplitudy ciśnienia oleju. Nie udało mi się znaleźć żadnego potwierdzenia, ani nawet drugiego źródła tej teorii, więc nie podpisuję się pod tym pomysłem. Jednak wydaje się on na tyle ciekawy, że w skrócie go opiszę. Gorący olej silnikowy przy wysokich obrotach silnika ma duże ciśnienie. Jeśli z wysokich obrotów wrzucimy luz, ciśnienie bardzo szybko spada. Teoria ta mówi, że mocno rozgrzany olej tracąc gwałtownie ciśnienie może zacząć parować. Jeśli takie opary powstaną, ciśnienie trochę rośnie. Jeśli wtedy obroty silnika znów gwałtownie wzrosną, ostateczne ciśnienie w układzie z powodu wytworzonych oparów oleju stanie się dużo wyższe niż wcześniej w najwyższym punkcie. Takie ciśnienie mogłoby już zaszkodzić uszczelkom i zaworom. Przykład w praktyce – rozpędzamy się na prostej i nagle zza wzniesienia wyłania się czerwone światło. Błędnie wrzucamy na luz. Jeśli staniemy na tym czerwonym i chwilę postoimy, to ciśnienie, temperatura i opary oleju jeszcze jakoś stopniowo się unormują. Ale jeśli zanim staniemy zrobi się zielone, to z luzu włączymy bieg i puścimy sprzęgło. Wtedy może dojść do takiego ekstremalnego wzrostu ciśnienia w układzie olejowym, spowodowanego wcześniejszym wytworzeniem się oparów. Nie znalazłem dowodu na istnienie takiego zjawiska, ale też trudno zdecydowanie podważyć taką tezę. Może ktoś słyszał o odpowiednich badaniach? Dzielmy się wiedzą. Na pohybel smogowi. Teraz trochę o nauczaniu przyszłych kierowców, czyli jak wprowadzamy w życie nowe trendy. Bardzo ważnym narzędziem stało się wpisanie do kryteriów oceny egzaminu państwowego na prawo jazdy dwóch punktów poświęconych jeździe energooszczędnej. Właściwa zmiana biegów oraz hamowanie silnikiem przy zatrzymaniu i zwalnianiu. Od tej pory za brak umiejętności hamowania silnikiem można na egzaminie zgarniać błędy. Dzięki temu niepodważalną stała się zasadność wprowadzania tego w procesie szkolenia. Pozwala to również w łatwy sposób zmotywować podopiecznych do ćwiczenia redukcji. Nie oznacza to jednak, że wszyscy instruktorzy nauki jazdy, a nawet egzaminatorzy sami się tego nauczyli i że zaczęło im się chcieć tego uczyć kandydatów na kierowców. Pracując z ludźmi, których wcześniej uczył ktoś inny, często widzę ten problem. Panika i strach w oczach, gdy dojeżdżają na czwartym biegu na przykład do skrzyżowania na którym mają zawrócić. Jeśli nie wciśnie się sprzęgła, to samochód jedzie zdecydowanie za szybko, by wykonać manewr, poza tym po wyhamowaniu hamulcami często zaczyna szarpać i może zgasnąć. Jeśli wciśnie się sprzęgło przed zgaśnięciem, to później kiedyś trzeba je puścić. „Najlepiej” jak zostanie to zrobione na środku skrzyżowania nadal na czwartym biegu. Konsekwencje są opłakane. Więc pojawia się pytanie kiedy zmienić ten bieg? Odpowiedź brzmi: jeszcze przed użyciem hamulca. Wtedy często okazuje się, że hamulec jest prawie zbędny. Bo całą jazdę energooszczędną można sprowadzić w skrócie do jednego stwierdzenia – należy ograniczać użycie hamulca do niezbędnego minimum. Im mniej i lżej można naciskać pedał hamulca, tym lepiej. Z całej mojej instruktorskiej historii nie przypominam sobie nikogo, kto w takich sytuacjach wypróbował technikę hamowania redukcją i nie byłaby to dla niego ulga. Kandydaci na kierowców łapią to bardzo szybko. Niezależnie od tego czy rozumieją co się wtedy dzieje w silniku, czy nie, chętnie robią redukcje, bo to po prostu jest świetne rozwiązanie. Potrzeba jednak dużo cierpliwości, starań i zapału, żeby eko/nom/log/iczny styl jazdy stał się standardem. Jeszcze długo po naszych drogach będą jeździli sceptycy lub ignoranci, którzy będą stać murem za swoimi nawykami. Ostatecznie jednak istnieją inne, bardziej szkodliwe i niebezpieczne nawyki kierowców. Dlatego łatwo się poddać i wykluczyć ten element ze szkolenia. Pamiętam, jak właściciel pierwszej szkoły jazy w której pracowałem mówił, że nigdy nie wprowadza redukcji od razu na samym początku zajęć, a dopiero w trakcie i tylko kursantom, którzy w jego ocenie mają szansę to ogarnąć. Od razu zrozumiałem, że jeśli nie wdroży się tego od samego początku, to później trzeba w to włożyć znacznie więcej wysiłku, bo trzeba będzie zmienić już wyrobione nawyki. I cóż… czasem może się po prostu nie chcieć. Nasi klienci rozumieją i ćwiczą redukcje już od pierwszych minut za kierownicą. Naprawdę widać później efekty.
7sZd. vk1vrhq31t.pages.dev/353vk1vrhq31t.pages.dev/137vk1vrhq31t.pages.dev/378vk1vrhq31t.pages.dev/309vk1vrhq31t.pages.dev/254vk1vrhq31t.pages.dev/266vk1vrhq31t.pages.dev/220vk1vrhq31t.pages.dev/372vk1vrhq31t.pages.dev/12
hamowanie silnikiem przy zatrzymaniu i zwalnianiu